W 8. tygodniu życia dziecko zaczyna coraz lepiej kontrolować swoje emocje. Zaczyna reagować na bodźce zewnętrzne uśmiechem czy płaczem, co świadczy o jego rozwijającej się samoświadomości. Podsumowując, 8. tydzień życia to czas intensywnego rozwoju dziecka.
fot. Adobe Stock, pololia To była trudna walka. Z losem, z chorobą, przeznaczeniem, urzędnikami, brakiem pieniędzy, ludzką znieczulicą… Ale nigdy nie myślałam, żeby się poddać. Walka stała się moją codziennością, a wygrana – celem życia. Zanim Antek pojawił się na świecie, trzy razy poroniłam. Po drugim razie, w dwudziestym pierwszym tygodniu, długo nie mogłam się pozbierać. Gdy w nocy poczułam ogromny ból i zobaczyłam krew, wiedziałam, że znowu się nie udało, że tracę dziecko i nic nie mogę zrobić. Nie chciałam słyszeć o ponownych staraniach, badaniach, kolejnych próbach… To mąż tulił mnie i przekonywał, że gdzieś tam czeka na nas nasze dziecko. Wciąż baliśmy się cieszyć Po trzecim poronieniu, gdy zdążyłam usłyszeć bicie serca, załamałam się całkowicie i straciłam odwagę. Nigdy więcej nie chciałam czuć się tak jak teraz. Mąż też już nie nalegał. Informację, że jestem w czwartej ciąży, przypłaciłam atakiem paniki. To była rutynowa wizyta u ginekologa. Badanie, kontrolne USG i recepta na następne opakowania tabletek antykoncepcyjnych. – To jakiś ósmy tydzień… – Tydzień czego? – nie zrozumiałam. – Ciąży – doprecyzowała lekarka. Po chwili szoku wybuchłam płaczem i nie mogłam się uspokoić. Mąż musiał po mnie przyjechać i zabrać do domu. Tym razem nikomu nie powiedzieliśmy, nawet rodzicom. Ukrywałam się niemal jak wampir, nie wychodziłam z domu i leżałam, wstając tylko do ubikacji. Wciąż się obawialiśmy najgorszego. Tymczasem kolejne badania potwierdzały, że nasze dziecko żyje, rośnie, że jest chłopcem… Nadal baliśmy się cieszyć. Uwierzyć, że tym razem się uda. Nie kupiłam niczego dla dziecka. Żadnych ubranek, pieluszek, łóżeczka, wózka, niczego. Więc kiedy w trzydziestym czwartym tygodniu odeszły mi wody i trafiłam na porodówkę, Mariusz pognał do pierwszego z brzegu sklepu z rzeczami dziecięcymi, żebyśmy mieli cokolwiek dla maleństwa. Od razu zawieziono mnie na salę operacyjną i uśpiono do cesarki. Poród naturalny mógł się okazać niebezpieczny dla Antka. A że trochę się pospieszył, wylądował w inkubatorze, ale był… zdrowy. Zdrowy, cały i taki maleńki. Byliśmy niewyobrażalnie szczęśliwi Nieplanowana ciąża okazała się strzałem w dziesiątkę. Wróciliśmy do domu i zaczęło się nasze wymarzone życie we trójkę, w którym nawet brak snu, zmęczenie i wieczny bałagan kwitowaliśmy żartami. Kiedy kilka miesięcy później wybrałam się z Antkiem na szczepienie, pani doktor, badając mojego synka, długo mu się przyglądała. – Coś się dzieje? – zaniepokoiłam się. – Hm, jakiś taki wiotki jest… Główki nie trzyma, mięśni nie napina… Ja bym to skonsultowała ze specjalistą. Lepiej dmuchać na zimne, niż coś przeoczyć. Po trzech poronieniach i przeleżeniu czwartej ciąży nie czekałam na wizytę, którą opłaciłby fundusz. Umówiłam się, najszybciej jak się dało, do specjalisty, który według internautów był zesłanym z nieba aniołem. Liczyłam, że skończy się na jednej wizycie, która rozwieje wszelkie obawy. Tymczasem specjalista po uważnym badaniu zlecił badania krwi. By sprawdzić, a raczej potwierdzić, że Antek ma chorobę genetyczną. – Nie chcę pani dawać fałszywej nadziei. Objawy są zbyt charakterystyczne, przykro mi – westchnął. Wróciłam do domu na miękkich nogach. To nie była diagnoza, lecz wyrok śmierci. Zdążyłam wypłakać milion łez, zanim Mariusz wrócił z pracy. A potem przytuliliśmy się mocno i płakaliśmy razem. Na badanie krwi szłam jak na ścięcie, a wyniki odbierałam blada i roztrzęsiona. Nie było pomyłki. Badanie potwierdziło okrutną diagnozę. – Antoś dobrze się rozwija i ładnie rośnie – mówił nam neurolog. – Aż za dobrze, bo za szybko przybiera na wadze. Terapia genowa, o której rozmawialiśmy, kosztuje prawie dziewięć milionów, ale można ją zastosować tylko wtedy, gdy dziecko waży mniej niż trzynaście kilogramów. Radzę się pospieszyć ze zbieraniem funduszy. Tak oto życie mojego dziecka zostało wycenione Przerażające, ale prawdziwe. Podobnie jak fakt, że lek nie był refundowany. Co oznaczało, że bez tej kasy Antek wkrótce przestanie się poruszać, później nie będzie mógł przełykać, a na koniec się udusi, bo wyłączą się mięśnie odpowiadające za oddychanie. Nie mogliśmy na to pozwolić! Nasze rodziny wyciągały oszczędności, my wystawiliśmy na sprzedaż mieszkanie po dziadkach, a moi rodzice pozbyli się działki nad jeziorem. Za mało. O wiele za mało. Panikowałam, ale pisałam listy do Narodowego Funduszu Zdrowia, ministra zdrowia i wszystkich świętych z prośbą o pomoc. Nikt nie mógł sprawić, że lek dla Antka będzie refundowany. Została ostatnia deska ratunku: fundacja zbierająca fundusze na ratowanie chorych dzieci. Do tej pory staraliśmy się sami zdobyć pieniądze, ale czas się kurczył nieubłaganie, więc zwróciliśmy się o pomoc. Zbiórka wystartowała. Jak szalona co chwilę sprawdzałam postępy. Zebrana kwota rosła, ale za wolno. Antek z kolei rósł i przybierał na wadze. Każdy dodatkowy gram oznaczał mniejszą szansę na otrzymanie leku. Psychicznie byliśmy w rozsypce. Tak długo czekaliśmy na dziecko, tak wiele przeżyliśmy, tyle wycierpieliśmy… – Widocznie nie powinna pani mieć dzieci. Warto było tak się starać, żeby teraz mieć śmiertelnie chore? Widać te poronienia były ostrzeżeniem – usłyszałam od sąsiadki. Jakby dała mi w twarz. Przez dłuższą chwilę nie mogłam się pozbierać po jej cynicznej uwadze. Zero empatii. Ale może ma rację, może to rzeczywiście moja wina? Może trzeba było odpuścić, lepiej się zabezpieczyć…? Nie, cholera! Jak mogła coś takiego powiedzieć? Sama była matką i babką, a mnie odmawiała prawa do macierzyństwa! Nie zamierzałam się jednak z nieczułym babskiem spierać czy iść na noże. Na głupotę nie ma lekarstwa, a ja miałam co robić. Pukałam do wszystkich drzwi Pisałam do gazet, telewizji, serwisów internetowych, wszędzie, gdzie tylko mogłam prosić o przekazanie dalej informacji o zbiórce. Na uszach stawałam, by moje dziecko dostało najdroższy lek świata i miało szansę na w miarę normalne życie. I jak najdłuższe. Wyzbyłam się resztek dumy i wstydu. Pukałam do wszystkich możliwych drzwi. Błagałam, prosiłam, płakałam, groziłam, żebrałam. Wykorzystywałam każdą szansę i pasek zbiórki powoli się zapełniał. Pieniądze ze sprzedaży mieszkania, do której wreszcie doszło, sprawiły, że nasza nadzieja stała się realna. Najgorszym przeciwnikiem był teraz czas i fakt, że małe dzieci z dnia na dzień przybierają na wadze. – Niech mu pani zmniejszy porcje jedzenia – zasugerował lekarz. – Radykalnie. – Mam głodzić dziecko?! – przeraziłam się, bo coś takiego nie mieściło mi się w głowie. – Antek waży już prawie dwanaście kilo. Albo przestanie tak szybko rosnąć i doczeka podania leku, albo stanie się zbyt ciężki i wszystko na nic. Z ciężkim sercem słuchałam więc płaczu głodnego dziecka. Efekt jednak był: waga Antka nie rosła, nawet nieznacznie spadła. Wył i patrzył na mnie z wyrzutem, ale nie miałam wyboru. Jakkolwiek absurdalnie to brzmiało, głodziłam syna dla jego dobra. Miałam nadzieję, że zyskam dużo, dużo czasu, by mu to wytłumaczyć. I nagle zdarzył się cud, o jaki się wszyscy modliliśmy. Ktoś wpłacił ostatnie brakujące pieniądze. Górę pieniędzy, z naszej perspektywy. Od razu dostaliśmy powiadomienie, że mamy zielone światło, klinika, z którą współpracowaliśmy, dostała przelew, Antek ma się szykować do drogi i jechać po szansę na życie. Naprawdę się udało… Przez całą drogę musiałam się szczypać, by potwierdzić, że to nie sen, że to naprawdę się dzieje. Ktoś wpłacił równowartość dobrego samochodu po to, by ratować obce dziecko! Nawet nie udostępnił swoich danych, więc nie wiem, kto jest naszym dobroczyńcą, naszym aniołem. Kiedy lekarz potwierdził, że Antek dostał lek, a ten zaczął działać, znowu płakaliśmy z Mariuszem, tym razem ze szczęścia. Płakali nasi rodzice, którzy czekali w domu jak na szpilkach, i na mszę dali, by wieści okazały się pomyślne. Wciąż bałam się uwierzyć, że ta cała karuzela wreszcie zwolniła bieg. Moja walka z nierównym przeciwnikiem, z okropną chorobą, z czasem, z każdą najmniejszą przeciwnością przeszła do historii. Dzięki tysiącom nieznanych mi ludzi dobrej woli zebraliśmy gigantyczną kwotę. Bo los mojego dziecka nie był im obojętny. Bo poruszyło ich nasze błaganie i postanowili nam pomóc. Antek nadal wymaga rehabilitacji. Ta karuzela nigdy całkiem nie stanie. Zawsze będę drżała o syna, zawsze będę patrzeć na niego uważniej niż inne matki na swoje dzieci. Zawsze będzie we mnie tkwił strach o jutro. Czy lek będzie działał, jak trzeba? Czy nie pojawią się komplikacje? Albo inne choroby? Albo to, albo tamto… Ale tę walkę wygraliśmy. Czytaj także:„Po tym jak nazwałam dyrektora nadętym dupkiem, myślałam, że z hukiem wylecę z pracy. Szef jednak bardzo mnie zaskoczył”„Kiedyś byliśmy z rodzeństwem blisko, ale teraz to dla mnie obcy ludzie. Nie powiedziałam im nawet o swojej chorobie...”„Koleżanki dziwią mi się, że kocham swojego męża. Dla nich normą jest, że męża się toleruje, a nie lubi”
W 3. miesiącu życia zdrowe dziecko zaczyna wyraźnie wybierać na co chce patrzeć, najchętniej proste czarno-białe figury, poruszające się przedmioty oraz twarze osób, z którymi przebywa. W tym samym czasie ma miejsce bardzo ważny etap w rozwoju – oglądanie własnych rączek (zwłaszcza w ruchu).
Rozwój dziecka w 1. roku życia jest bardzo intensywny: w ciągu zaledwie 52 tygodni bezradny noworodek zmienia się w żądne wrażeń roczne dziecko. Niemowlę każdego dnia jest inne. Przed tobą jego pierwszy krok, pierwszy ząbek, rozszerzanie diety i mnóstwo innych nowości. Jedno możemy gwarantować: po porodzie zapomnisz o nudzie i monotonii. A co konkretnie będzie się działo – i kiedy? Sprawdź! W naszym kalendarzu przedstawiamy rozwój dziecka tydzień po tygodniu, ciekawe filmy i porady najlepszych dziecięcych specjalistów.
W tym czasie dziecko potrzebuje bliskości. Warto mieć na uwadze, że do tej pory był nierozerwalnie złączony z mamą i jej aktywnością. Warto więc dziecko nosić, kangurować i kołysać. Drugi tydzień życia dziecka. Dziecko w drugim tygodniu życia przybiera na wadze i odzyskuje masę urodzeniową najpóźniej 10 dnia po narodzinach.
(na obrazku 23 tydzień ciąży) Rozwój dziecka W tym czasie dziecko waży już około 350g i w kolejnych etapach ciąży, będzie ważyło więcej niż łożysko (które do tej pory było cięższe od płodu). Łożysko będzie rozwijać się aż do końca ciąży, ale nie w tak szybkim tempie jak dziecko. Jest to czas, kiedy na skórze dziecka można dostrzec cienkie włoski płodowe zwane lanugo. Zadanie tych włosków w procesie ciąży nie jest do końca znane, wiadomo jednak, że utrzymują one właściwą temperaturę ciała dziecka w łonie matki. Włoski lanugo zanikają przed porodem. Dziecko rozwija swój własny harmonogram czuwania i snu, który może znacznie różnić się od harmonogramu matki. Często zatem dzieje się tak, że dziecko może się obudzić i zacząć kopać, w momencie gdy matka jeszcze śpi. Płuca dziecka nie są w stanie jeszcze działać samodzielnie, ale można zauważyć ruchy malucha symulujące oddychanie. W ten sposób, dziecko przygotowuje się do życia poza łonem matki. Do momentu porodu, łożysko jest narządem zaopatrującym malucha w tlen. 24 tydzień to moment ciąży, w którym dziecko miałoby szansę przeżycia gdyby w tym czasie przyszło na świat. Przeżywalność dzieci urodzonych przed 24 tygodniem jest znikoma, ponieważ nie mają jeszcze wystarczająco rozwiniętych płuc i innych kluczowych do życia narządów. Jednak, wysoki poziom opieki zapewnianej noworodkom dzisiaj, znacznie zwiększa ich szanse na przeżycie. W przypadku wcześniaków, należy jednak pamiętać o ryzyku wystąpienia u nich niepełnosprawności. Ciało matki w okresie od 21 do 24 tygodnia ciąży W tym czasie macica szybko się powiększa, przez co brzuch matki przypomina coraz bardziej typowy brzuch kobiety ciężarnej. Uczucie głodu może być silniejsze, dlatego zaleca się stosować rozsądną, zbilansowaną dietę. Ważna jest też wiedza na temat produktów, których należy unikać będąc w ciąży. Rozstępy to dość powszechny problem kobiet w ciąży, jednak nie każda przyszła mama musi się z nimi borykać. Należy się jednak ich spodziewać w okolicach od 22 do 24 tygodnia ciąży. Rozstępy mogą pojawić się na brzuchu, piersiach i udach. Na początku przybierają czerwoną barwę, a później ich kolor przechodzi w srebrno-szary. Ponadto, w tym czasie z piersi matki może samoistnie wyciekać wydzielina, nie będąca jeszcze właściwym pokarmem. Nie należy jednak się tym faktem przejmować, ponieważ jest to zupełnie normalne na tym etapie ciąży. Porady dla kobiet w okresie od 21 do 24 tygodnia ciąży Karmienie piersią przynosi wiele korzyści, zarówno dla dziecka jak i matki. Powszechne problemy na tym etapie ciąży to ból pleców, niestrawność oraz hemoroidy. Sygnały ostrzegawcze, na które należy zwracać uwagę Krwawienie z pochwy W przypadku krwawienia z pochwy, należy bezzwłocznie skontaktować się z lekarzem, ponieważ może to być oznaka poważnych problemów z ciążą. Silne swędzenie skóry W przypadku silnego swędzenia skóry, należy skontaktować się z lekarzem, ponieważ może to być oznaka rzadkiego zaburzenia pracy wątroby - obstetric cholestasis. • 0 - 8 tydzień ciąży • 9, 10, 11, 12 tydzień ciąży • 13, 14, 15, 16 tydzień ciąży • 17, 18, 19, 20 tydzień ciąży • 21, 22, 23, 24 tydzień ciąży • 25, 26, 27, 28 tydzień ciąży • 29, 30, 31, 32 tydzień ciąży • 33, 34, 35, 36 tydzień ciąży • 37, 38, 39, 40 tydzień ciąży • 40 oraz dalsze tygodnie ciąży
2018-08-31 15:10. Kalendarz rozwoju dziecka: 6 tydzień życia dziecka. 6-tygodniowe dziecko nie wykazuje już odruchów noworodkowych, które zanikają pod koniec 1 miesiąca życia. Noworodek częściej domaga się jedzenia, ale to tylko mały skok, który się ustabilizuje i wyznaczone zostaną pory karmienia. Z tygodnia na tydzień wzrok
Rozwój niemowlaka w 20. tygodniu Ten tydzień kończy 5. miesiąc życia dziecka. Dziecko z każdym dniem coraz bardziej sprawne fizycznie i lepiej nawiązuje kontakty społeczne. Jednak większość niemowląt właśnie teraz zaczyna ząbkować – a to niezbyt miły aspekt bycia niemowlakiem. Co jeszcze czeka was w 20. tygodniu życia dziecka? Co nowego w rozwoju fizycznym? Twoje dziecko staje się coraz sprawniejsze ruchowo. W 20. tygodniu: próbuje siedzieć - jego plecki wzmacniają się i prostują, dlatego wystarczy niewielkie podparcie, by dziecko przez chwilę siedziało. Nie sadzaj jednak dziecka, poczekaj, aż zrobi to samo. zaczyna pełzać - maluch ma coraz silniejsze mięśnie,poprawia się też koordynacja jego rączek i nóżek, dzięki temu maluch może próbować przesuwać się na brzuszku o kilka centymetrów (do przodu lub do tyłu) chwyta przedmioty i manipuluje nimi - robi to już wyłącznie celowo i pod kontrolą swojej woli. Jest też coraz bardziej uparte jeśli chodzi o sięganie po konkretną zabawkę. Co potrafi dziecko? 20-tygodniowe niemowlę jest coraz bardziej towarzyskie, wydaje też coraz więcej dźwięków, które mogą nawet przypominać słowa! Możesz usłyszeć, jak dziecko mówi „tata” albo „mama” ale nie daj się zwieść. Niemowlę wciąż tylko ćwiczy struny głosowe - dopiero pod koniec 1. roku życia będzie potrafiło powiązać słowa z ich znaczeniem. Dziecko rozumie już tzw. ekspresję emocjonalną. Umie nadać właściwe znaczenie uśmiechom, skrzywieniu ust czy marszczeniu brwi oraz tonowi głosu (np. miłemu, zachęcającemu lub surowemu, zniechęcającemu. Potrafi odczytać tzw. język ciała innych osób i nawet sam stosować go do właściwego wyrażenia swoich uczuć. Reaguje na ludzi na wiele różnych sposobów: gaworzy, grucha, popiskuje, śmieje się, macha rączkami i nóżkami, a także uważnie obserwuje Jak wspomagać rozwój niemowlaka? Zabawa jest podstawowym sposobem zdobywania wiedzy. Możesz obserwować, jak niemowlę bardzo skupia się na tym, co robi, czasem wysuwa języczek albo porusza ustami, kontemplując jakąś zabawkę. Dziecko uwielbia powtarzanie w nieskończoność tych samych czynności - w ten sposób się uczy. Okazuje radość i podniecenie, przewidując jakąś sytuację czy zajęcie, które już zna. Aby mogło się czegoś trwale nauczyć, niezbędne jest powtórzenie danej czynności lub zdarzenia w ciągu kilku sekund po pierwszym razie. Niemowlęta lubią, gdy mówi się do nich prostym językiem. Mów więc do dziecka wysokim tonem, zadawaj pytania w trzeciej osobie: „Co Jaś chce? Jeść? Dobrze, mama nakarmi Jasia”. Pozwól dziecku odpowiedzieć na takie pytania. Ćwiczenia i zabawy z niemowlakiem Codziennie poświęć nieco czasu na zabawy z dzieckiem. Połóż się razem z nim na podłodze, żeby wspólnie pobawić się zabawkami, rozmawiaj z nim, gdy siedzi w foteliku. Im więcej czasu spędzisz z dzieckiem w tym okresie, tym bardziej rozwinie się w nim przywiązanie do ciebie i poczucie bezpieczeństwa. Wspólny czas jest podstawą budowania silnych więzi. Pielęgnacja i zdrowie niemowlaka Najważniejszym wydarzeniem w 20. tygodniu życia dziecka może by ząbkowanie. Ząbkowanie Już pod koniec 5. miesiąca życia może zacząć się już ząbkowanie. Pierwszymi jego objawami jest: obfite ślinienie się - niemowlę może zacząć się ślinić nawet na kilka tygodni przed wyrżnięciem się pierwszych ząbków. wkładanie do buzi twardych przedmiotów i pocieranie nimi o dziąsła. niepokój i marudzenie jakby bez uzasadnionej przyczyny Gdy rosną malcowi zęby, gryzak potrafi przynieść mu prawdziwą ulgę. A ponieważ maleństwo wsadza go do buzi, powinien mieć odpowiednie atesty. To ważne! Poza tym warto też mieć pod ręką taki, który da się schłodzić, co zadziała dodatkowo przeciwbólowo: Zobacz w jakiej kolejności wyrzynają się ząbki. Anna Kołacz Pamiętaj, że już o pierwsze mleczne ząbki warto dbać - myj je po karmieniu gazikiem zmoczonym w przegotowanej wodzie, zwłaszcza wieczorem, przed snem (o ile dziecko nie zasypia podczas karmienia - wtedy nie ma sensu go budzić). Ochrona przed smogiem Zanieczyszczone powietrze wywołuje nie tylko choroby układu oddechowego, ale też odpornościowego, krwionośnego, a nawet nerwowego. Niemowlęta i dzieci są szczególnie narażone na szkodliwe działanie smogu. Sprawdzaj jakość powietrza. Najświeższe dane znajdziesz w internecie Podawaj napoje - część zanieczyszczeń nie przedostanie się do płuc. Gdy stężenie zanieczyszczeń powietrza jest wysokie, nie wychodź z dzieckiem z domu. Gdy tylko możesz, wyjeżdżaj z dzieckiem poza miasto. Unikaj podróżowania z dzieckiem w godzinach szczytu. Spacerując z dzieckiem unikaj ruchliwych ulic. Jeżeli wasze okna mieszkania wychodzą na ulicę, w godzinach szczytu nie otwieraj ich. Hoduj w domu rośliny oczyszczające powietrze. Karmienie niemowlaka Podstawą diety dziecka nadal jest mleko – z piersi lub modyfikowane. Jeśli dziecko jest gotowe, możesz zacząć podawać mu już stałe produkty – zacznij od warzyw. Karmienie piersią Nadal karm niemowlę piersią na żądanie. Jeśli wiesz, że przez jakiś czas nie będzie cię z dzieckiem, możesz odciągnąć pokarm, żeby kto inny mógł go podać maluszkowi. Jak przechowywać mleko z piersi? w temperaturze 25-37 st. C - tylko 4 godziny w temperaturze 15-25 st. C - aż 8 godzin w temperaturze 15 st. C - 24 godziny w lodówce (poniżej 4 st. C) - nawet 2-5 dni w zamrażalniku lodówki (wspólne drzwi) - do 2 tygodni w zamrażarce lodówki (oddzielne drzwi) - aż 3 miesiące w zamrażarce (od -18 do -20 st. C) - aż do 6 miesięcy. Postaraj się zamrażać porcje mleka o objętości jednego albo połowy jednego karmienia (np. po 50 ml). Na woreczku albo pojemniku z mlekiem zanotuj datę zamrożenia. Karmienie butelką lub mieszane Karm dziecko podobnie jak w poprzednich tygodniach (patrz np. 18. tydzień rozwoju niemowlaka). Jeśli jeszcze nie zaczęłaś rozszerzać diety dziecka, możesz to zrobić właśnie teraz. Rozszerzanie diety niemowlaka Wciąż jest dobry czas, by rozpocząć rozszerzanie diety maluszka, o ile dziecko jest już na to gotowe. Jeśli twoje dziecka jada już niemleczne posiłki, możesz z każdym tygodniem rozszerzać ilość produktów, których maluch próbuje – po warzywach przychodzi czas na owoce lub kaszki. Jeśli zamierzasz już podać dziecku kaszkę, może to być zarówno produkt glutenowy lub bezglutenowy. Naukowcy aktualnie są zdania, że nie ma potrzeby opóźniania wprowadzania do diety dziecka glutenu ze względu na zagrożenie wystąpienia celiakii. Co może niepokoić? Jeśli masz jakieś wątpliwości związane z zdrowiem lub pielęgnacją dziecka, zawsze warto je skonsultować z pediatrą. Po co rozszerzać dietę? Ponieważ zapotrzebowanie na energię i składniki odżywcze (w tym witaminy i minerały, np. żelazo) u półrocznego dziecka wzrasta i podawanie samego mleka nie jest w stanie go zaspokoić. Poza tym przewód pokarmowy niemowlaka dojrzewa i może już trawić i wchłaniać produkty inne niż mleko. Gdy dziecko próbuje nowych pokarmów, zdobywa całkiem nowe doświadczenia. Właśnie dlatego w pierwszym roku życia powinno spróbować jak największej ilości potraw i smaków, bo to teraz kształtuje się jego smak, a maluch zdobywa prawidłowe nawyki żywieniowe. Czy niemowlęta mogą pić soki owocowe? Zgodnie z aktualnymi zaleceniami polskich specjalistów dzieciom w 1. roku życia można podawać soki owocowe, ale oczywiście w ograniczonych ilościach, czyli do 150 ml dziennie (Amerykańska Akademia Pediatryczna nie poleca ich już jednak w ogóle w diecie niemowląt). Soki nie powinny jednak służyć dzieciom do zaspokajania pragnienia, a mogą być jedynie owocowym elementem posiłku, np. podwieczorku. Najlepiej jednak, by niemowlęta jadły po prostu owoce. Niemowlęta powinny zaspokajać pragnienie wodą. Soki dla niemowląt powinny być naturalne, 100%, przecierowe i bez dodatku cukru. Więcej o 20. tygodniu Zobacz także: Siatki centylowe online 12 mitów o karmieniu niemowląt 5 produktów zakazanych dla niemowląt 7 pierwszych przekąsek niemowlaka Czy twoje dziecko ma alergię? - TEST Refluks czy ulewanie - jak to odróżnić?
Re: poród w 30 tygodniu. jej synek ważył 650g….byl malenki strasznie i w pierwszym tygodniu zycia peklo mu jelitko, ktore zaraz zoperowali…. Na oddziale (ona rodzila w Instytucie Matki i Dziecka w Warszawie) mówiło sie ze to cud Bozy, ze on przezyl. Byl bardzo bardzo silny i mial w sobie ogromna wolę walki.
fot. Adobe Stock, aletia2011 Choć przeprowadzki do Warszawy nie było w moich planach, po długich namowach uległam dzieciom. No bo kto by im pomógł, jeśli nie ja? To mój obowiązek… Kiedy cztery lata temu wreszcie przeszłam na wyczekiwaną emeryturę – miałam tyle planów…! Przede wszystkim – wreszcie na dobre zająć się ogrodem przy moim domu; zapisałam się nawet na kurs ogrodniczy w domu kultury. Pomalować werandę, kupić bujany fotel – a potem zasiadać w nim wieczorami i czytać wszystkie zaległe książki… Nie zdążyłam nawet pójść na pierwsze zajęcia z ogrodnictwa, gdy na weekend wpadł syn z żoną. Będę miała wnuki – Mamcia, słuchaj – zagadnął Adam po obiedzie. – Mamy z Kamą wspaniałą wiadomość! Będziesz babcią! Ucieszyłam się, nawet bardzo. Uwielbiam dzieci, w końcu całe życie byłam nauczycielką. Już sobie wyobraziłam, jak w wakacje do mojego ogródka przyjedzie wnuczka lub wnuczek i będzie stawiać pierwsze kroki wśród kwiatów i owoców. Niestety, gdy skończyły się gratulacje i uściski – pojawiła się propozycja… – Mamcia. No, wiedziałem, że się ucieszysz. I dlatego tak sobie pomyśleliśmy, że pewnie zgodzisz się przyjechać do nas do Warszawy na parę miesięcy i pomóc przy maluszku, jak już się urodzi. Co ty na to? Syn, mówiąc to, miał minę, jakby oferował mi wycieczkę dookoła świata! A synowa uśmiechała się, jakby reklamowała pastę do zębów i zachęcająco kiwała głową. Miny im zrzedły, gdy nie wykazałam spodziewanego entuzjazmu. – Syneczku, Kamusiu – zaczęłam powoli. – Ja na tę emeryturę czekałam już tak długo. Miałam mnóstwo planów, pomysłów. Nie mam pojęcia, ile przede mną, dlatego obiecałam sobie, że z ich realizacją ruszę z kopyta od razu. A przeprowadzki do Warszawy nie było w moich planach. Próbowałam im tłumaczyć, że przecież stać ich na opiekunkę, są prywatne żłobki, mama Kamy jest na miejscu. – Do żłobka? Nigdy! Opiekunka? A nie czytała mama, co one robią dzieciom? Przywiązują do łóżeczek, szturchają. A moja mama ma mnóstwo obowiązków. Prowadzi dom, opiekuje się tatą, działa w fundacji… – synowa miała odpowiedź na wszystko. Niestety – wtedy się poddałam Ale zastrzegłam sobie, że pojadę tylko na pół roku, do czasu, aż Kama wróci do pracy. Będą sobie musieli poradzić, a ja wracam do siebie. Okazało się, że moja pomoc jest potrzebna zaraz po urodzeniu Stasia: – Kama jest taka zmęczona, mamcia. Urządziliśmy ci pokoik, przyjedź – apelował do mnie syn już dwa miesiące po narodzinach wnuka. Złamałam się i pojechałam. Syn mieszka na strzeżonym osiedlu – dwa pokoje plus salon z kuchnią. Pokój, który mi przydzieliła synowa, nie był taki do końca własny – tak naprawdę to był pokój Stasia. Tylko wstawiono do niego rozkładane łóżko. A gdy wnuk skończył trzy miesiące i Kama przestała go karmić – wrócił do swojego łóżeczka i odtąd mieszkaliśmy razem w tej kliteczce. – Nikt tak nie umie Stasiulka uspokoić, jak się obudzi z płaczem w nocy, jak mama – chwaliła mnie przed koleżankami synowa. Raz nie wytrzymałam i wypaliłam: – Bo nikt nie jest tak bardzo zainteresowany tym, żeby zasnął, jak ja. Wy śpicie po drugiej stronie mieszkania. Panienki parsknęły śmiechem. Dziękuję, że mogę trochę odpocząć Tęskniłam za swoim domkiem. Spacerując z wózkiem po osiedlowych alejkach wysadzanych kwiatami, myślałam, co tam zakwitło w moim ogródku. Gdy w telewizji mówili o burzach na północy kraju, martwiłam się, czy nie złamało mojego orzecha, pod którym planowałam postawić stół… Wszystko wynagradzał mi wnuk. Staś to naprawdę uroczy chłopak. Zazwyczaj bardzo pogodny. I bardzo do mnie przywiązany. Gdy Kama wraca z pracy i bierze go na ręce – po chwili się wykręca i wyciąga łapki do mnie. Przed Bożym Narodzeniem syn miał dla mnie doskonałą wiadomość: – Mamcia! Jedziesz na święta do siebie! – bardzo się ucieszyłam, ale to nie był koniec dobrych wiadomości. – Kupiłem ci bilet już na jutro. Żebyś wszystko przygotowała, bo przyjeżdżamy na święta! Ania z Przemkiem też! Bo nie ma to jak święta na wsi. Super, prawda? Oczywiście, że się cieszyłam na święta we własnym domku z moimi dziećmi. Choć wiedziałam, że narobię się za czworo i nic nie odpocznę. – Dziewczyny oczywiście pomogą. Przywiozą jedzenie… – deklarował Adam. I córka, i synowa bardzo się postarały. Ania przywiozła słoik śledzi w oleju. Kama „domowy” sernik (widać zapomniała, że cukiernię, w której robią dokładnie takie serniki, mijałam w czasie spacerów ze Stasiem kilka razy dziennie). Syn wspaniałomyślnie pozwolił mi zostać w domu parę dni dłużej. – Tylko wróć, mamcia, na sylwestra, bo idziemy do znajomych – uściślił, ściskając mnie na pożegnanie. Bardzo mi się tych parę dni przydało, żeby posprzątać po gościach. Rozebrałam choinkę, ponakrywałam meble płótnami i pojechałam do moich kochanych dzieci. Stasiem zajmowałam się, aż skończył dwa latka i za namową koleżanek („bo dzieci trzeba uspołeczniać”) Kama zdecydowała się oddać go do prywatnego angielskojęzycznego żłobka. Już miałam wracać do siebie… – Mamuś! Gratulacje, teraz będziesz mieć wnuczkę! – oznajmiła mi rozpromieniona córka. – Już za pięć miesięcy! Wiedziałam, co będzie dalej. Pogodziłam się z losem. Pojechałam na dwa miesiące do siebie, odpoczęłam. Kolejne wnuczę w drodze… Miesiąc przed narodzinami Karolinki wróciłam do Warszawy. Ania i zięć mieszkali w starej kamienicy, w małym mieszkanku. Tym razem miałam do wyboru albo kanapę w salonie, albo sypialnię. Wybrałam drugą opcję – chyba nie tego spodziewał się po mnie zięć. Ale udałam, że nie rozumiem jego rozczarowanej miny. Trochę już zhardziałam po tych kilku latach darmowej pracy jako niańka. I postawiłam twarde ultimatum: mała w nocy śpi z rodzicami. To były mało komfortowe dwa lata. Dwójka dorosłych, niemowlak i starsza pani na 45 metrach – bywało ciasno. Szczególnie, jak do córki i zięcia przychodzili goście. Siedziałam sama w sypialence. Na szczęście miałam swoje książki. Ale czasem musiałam pójść do łazienki albo kuchni – zawsze, gdy przemykałam przez salon, zapadała w nim krępująca cisza. Karolinka, bardzo kochana i śliczna – nie była takim bezproblemowym dzieckiem jak Staś. Miewała kolki, często płakała, trudną ją było uśpić. Zdarzało się, że miałam wieczorem albo w weekend pod opieką dwójkę wnucząt – Adaś i Kama uważali, że jak i tak siedzę z małą, to i Stasia przygarnę. Gdy w końcu wracali po synka – zdarzało mi się paść do łóżka tak, jak stałam – bez mycia i w dresie. Ale upragniona wolność była coraz bliżej. Karolina też miała od września iść do żłobka – tego samego co Staś, na dzieciach się nie oszczędza! Odhaczałam w kalendarzu dni, które jeszcze mi zostały do odpracowania. Miesiąc, 25 dni, 14 dni… – Mamcia, na pewno się ucieszysz! Nie musisz wracać do siebie. Teraz znowu wprowadzisz się do nas. U nas jest tyle miejsca… A Kama znowu jest w ciąży! – do dziś nie wiem, czy mój syn jest tak słabym psychologiem, czy udawał. – Przecież tęskniłabyś za wnukami, a tak będziesz mieć całą gromadkę na oku – trajkotał, nie zwracając uwagi na moją minę. Tym razem byłam już twarda Wiedziałam, że jak nie postawię się teraz, to jeszcze przez lata będę darmową niańką, kucharką i sprzątaczką moich dzieci. Dlatego zanim opadły emocje, oznajmiłam Adamowi: – Synku. Nic z tego. Nie tym razem. Pomogłam już i tobie, i Ani. Każdemu wyniańczyłam pierwsze dziecko, żeby było sprawiedliwie. Na tym koniec. Wracam do siebie. Oczywiście, jesteście u mnie mile widziani w weekendy, tylko uprzedzajcie, bo planuję podróżować. I chętnie wezmę dzieci na tydzień czy dwa w wakacje do siebie. Mogę też z nimi gdzieś pojechać – jak załatwicie wyjazd i zapłacicie za niego. I na pewno urządzę Wigilię – już nawet dziewczyny nie muszą pomagać. Ale o zostaniu w Warszawie nawet o dzień dłużej nie ma mowy. Nawet nie próbuj mnie przekonywać – wygłosiłam oświadczenie jednym tchem, żeby nie dopuścić syna do głosu. Już lecę usługiwać panu mecenasowi! Wiedziałam, że zaraz uderzy w jakiś mój słaby punkt. Umiał mnie podejść, spryciarz, od dziecka. Spojrzałam na niego i zobaczyłam szczere zdziwienie i rozczarowanie na jego twarzy. – Mamcia, ty się tu męczyłaś? Nie kochasz swoich wnuków? A wszyscy mówią, że starsi ludzie lubią czuć się potrzebni. Wolisz siedzieć sama na tej swojej wsi? Sama jak palec? – perorował podniesionym głosem. – Adaś, daj spokój. Nie jestem jeszcze staruszką z demencją, wiem, co próbujesz zrobić. Nic z tego. Wyjeżdżam za dwa tygodnie. Mam już bilet na pociąg. Przemek ma mi potem przywieźć moje rzeczy. Możecie wpaść obaj, mam w domku parę drobiazgów do zrobienia, przydacie się – oświadczyłam i wyszłam z salonu. Przewidywałam, co będzie dalej – i ponieważ już podjęłam decyzję i wiedziałam, że się nie złamię – bawiłam się setnie, gdy kolejni członkowie rodziny podejmowali pertraktacje. Jeszcze tego samego wieczoru zagadnęła mnie Ania: – Mamuś, ty tylko żartowałaś, że nie pomożesz Adamowi i Kamie? Spojrzałam na nią tak wymownie, że odwróciła się na pięcie. Chwilę później usłyszałam, jak półgłosem mówi do swojego męża: – Przemo, mama naprawdę chce wrócić do siebie. Ona chyba to zrobi. Jezu, dobrze, że to nie ja jestem w ciąży. Jak oni sobie poradzą? Jak mama się nie ugnie, to Karolinka zostanie jedynaczką! Najzabawniejszy telefon odebrałam następnego dnia. Dzwoniła mama mojej synowej. – Hej, Danusiu. Co tam u ciebie, jak zdróweczko? – zaszczebiotała słodziutko Maria, ale zanim zdążyłam odpowiedzieć, przeszła do konkretów. – Słyszałam, że wracasz na wieś. No, zastanów się jeszcze, co ty tam będziesz robić? Tu masz teatry, muzea, księgarnie… O właśnie, może wybierzesz się ze mną do opery w weekend? Mam doskonałe miejsca w loży! – oznajmiła, a ja nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać. Niezrażona tym Maria brnęła dalej: – A wiesz, tam u Kamy i Adasia przy dwójce dzieci to już będzie ciasno. Więc mam taki wspaniały pomysł, żebyś zamieszkała u nas. Też mamy ogródek, jak u ciebie. Do nich kolejką i autobusem dojedziesz w 45 minut. Ryszard już się cieszy, bardzo cię lubi. Przestało mi być do śmiechu. Szanowny pan mecenas Ryszard najbardziej lubi moje naleśniki i szarlotkę. Ile razy się spotykamy, nasza konwersacja ogranicza się do przywitań, pożegnań i kilku pochwał dla moich wypieków. Nie wytrzymałam i wypaliłam. – Cudownie, jak rozumiem wam, kochana Mario, też przyda się darmowa kucharka i sprzątaczka. Tylko mam nadzieję, że za czynsz mi nie policzycie! Marię zatkało, więc rzuciłam „do widzenia” i się rozłączyłam. Wyobrażałam sobie, jak przez najbliższą godzinę grzały się telefony moich dzieci, ich małżonków i teściów. Czegoś się przez te lata nauczyłam Uznałam, że nie mam ochoty męczyć się ani dnia dłużej. Zaprowadziłam Karolinkę do żłobka i ucałowałam w pucołowate policzki. Kiedy się z nią żegnałam, to trochę mi się zaszkliły oczy. Pozbierałam się jednak szybciutko, uprzedziłam wychowawczynię, że dziś wnuczkę odbiorą rodzice, i upewniłam się, że ma ich telefony. W domu zapakowałam do walizki najpotrzebniejsze rzeczy. Resztę wrzuciłam do kartonów i zostawiłam na środku salonu z karteczką: „Drogie dzieci, jeżeli uznacie, że za lata darmowej pracy u Was cokolwiek mi się od Was należy – wyślijcie te paczki na mój adres. Jeśli nie – oddajcie potrzebującym. Całuję, mama”. Już z pociągu zadzwoniłam do córki: – Kochanie, wystarczająco długo siedziałam wam na głowie. Pomyślałam, że was uwolnię od siebie dwa tygodnie wcześniej. Taki prezent. Karolcia jest w żłobku. Musicie ją odebrać do 15. Paaa! – rozłączyłam się i zaczęłam się głośno śmiać. Czegoś się od moich dzieci przez te cztery lata nauczyłam. Żałowałam tylko, że nie widzę w tej chwili ich min. Od pół roku wreszcie żyję pełnią emeryckiego życia Zapisałam się na uniwersytet trzeciego wieku. Studiuję historię sztuki, uczę się włoskiego. Jesienią nasza grupa wybiera się na study tour do Włoch. Przez dwa tygodnie będziemy objeżdżać autokarem najpiękniejsze włoskie miasta: Padwa, Bolonia, Florencja, Rzym… Już mam przewodniki i pilnie je studiuję. Kotami znajdami i towarzyszem moich spacerów, Andrusem (zwichrowany jamnik zabrany ze schroniska) obiecała się zająć w tym czasie miła sąsiadka. Trzy tygodnie temu zajęłam drugie miejsce w konkursie „Ogród miesiąca”. Jury szczególnie doceniło moje malwy. Wysłałam swoje zdjęcie na ich tle z kopią z dyplomu do Warszawy dzieciom. Na gratulacje ciągle czekam. Nie przejmuję się za bardzo. Przeproszą się przed Wigilią. Przecież nie ma to jak święta za miastem, u mamusi, która poda wszystko pod nos. Czytaj także:„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”
. 120 647 186 131 785 337 571 598
dziecko w 21 tygodniu zycia